piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ PIERWSZY


 "Pod nawiedzonym niebem widzę ciebie,
Tam gdzie miłość jest stracona, odnalazł się Twój duch"


  Leżała na trawie wpatrując się w gwieździste niebo. Głośny śmiech dwóch osób roznosił się między drzewami. W środku gęstego lasu ukryte było lśniące jezioro, które teraz mieniło się odbiciem miliarda małych światełek Czując ciepłe palce zaciskające się na jej dłoni, odwróciła głowę w kierunku osoby, która była tuż obok. Chłopak uśmiechnął się, kiedy napotkał spojrzenie Bianki. Delikatnie odgarnął pojedynczego loka z jej twarzy.
 - Wyglądasz ślicznie - wyszeptał.
 Na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce, co nie uszło uwadze jej towarzysza. Zachichotała potrząsając głową, aby kosmyki przysłoniły oznaki jej nieśmiałości.
 - Są urocze - dodał, ponownie odgarniając włosy Bianki. 
 Onieśmielona jego słowami nie potrafiła stworzyć nawet najprostszego zdania w głowie. Spuściła wzrok, nie mogła przekonać się do dłuższego kontaktu wzrokowego. Brunet usiadł i wpatrywał się w magiczną scenerię malującą się przed nimi. Dopiero wtedy ona odważyła się kolejny raz obdarzyć go swoją uwagą. 
 Był ubrany w białą koszulkę, a na to założył niebieską koszulę w kratę, uzupełnieniem były jeansowe spodnie. Powiewał delikatny wietrzyk, który wprawił jego nieco dłuższe włosy w ruch. Chociaż nie mogła widzieć jego twarzy, to pamiętała każdy szczegół. Ciemnobrązowe oczy, nieco spiczasty nos, charakterystyczny uśmiech...
 Uniosła się, aby móc spojrzeć na jego profil. Dostrzegł ją i uniósł delikatnie kąciki ust. Obrócił się w stronę Bianki i ujął jej twarz w dłonie. Opuszki jego palców sprawiły, że po ciele przeszedł ją przyjemny dreszczyk. Oboje milczeli, ale też wiedzieli czego chcą. Zbliżył się do niej i połączyli się w pocałunku. Jej pierwszy prawdziwy pocałunek. Miała wrażenie, że trwa to wieczność i w sumie nie przeszkadzało jej to. Chciała zatrzymać tę chwilę.
 Nawet kiedy odsunął się od jej ust, nie mogła unieść powiek. To było tak piękne, że nie chciała tego przerywać. Spod rzęs powoli ukazywała się twarz jej towarzysza. Szybko zdała sobie sprawę, że to jednak nie jest ten mężczyzna, który moment temu sprawił, że poczuła się naprawdę wyjątkowa.
 - Tata? - wyszeptała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
 - Tak - odparł, delikatnie głaszcząc jej policzek.
 Szybko przetarła to miejsce, a pod palcami poczuła gęstą ciecz. Pisnęła, widząc krew. W jednym momencie ciało jej ojca niemalże całe było pokryte ranami. Krwawił. Zerwała się z miejsca przerażona tym widokiem.
 - To twoja wina! - krzyknął rozpaczliwym głosem, co wywołało płacz u dziewczyny.
 Podbiegła do niego, chcąc w jakiś sposób mu pomóc. Kiedy położyła dłoń na jego sercu, z gardła mężczyzny wyrwał się przeraźliwy krzyk. Zamarła, kiedy dostrzegła co jest tego przyczyną. Palce zaciskała na wystającej z jego klatki piersiowej części noża.

"Następnym razem będę odważniejsza,
Będę swoim własnym wybawcą"


 Wyrywając się raptownie ze snu, podniosła się do pozycji siedzącej. Głośno oddychając rozejrzała się po pomieszczeniu w jakim właśnie się znajdowała. Nie miała pojęcia gdzie jest. Przez dłuższą chwilę nawet nie skupiała się na tym. Chociaż jej wzrok błądził po otoczeniu, to przed oczami miała koszmar jaki rozegrał się w jej śnie. Powoli dostrzegała szczegóły w jej otoczeniu. Po lewej stronie było okno, za którym widać było błękitne niebo i gałęzie drzew. Obok stało biurko, a na nim otwarty laptop. Naprzeciwko siebie miała regał zapełniony książkami, a po prawej stronie, nieopodal drzwi znajdował się stolik, na którym położona była taca z tostami oraz jogurtem. Głównie zainteresował ją widok jedzenia. Czuła głód, więc nie mogła powstrzymać się od poczęstowania się chociaż kawałkiem. Wstała, zabierając się za konsumowanie.
 Drzwi pokoju z cichym skrzypnięciem otworzyły się. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, a posiłek prawie utkwił jej w gardle. Do środka wszedł mężczyzna, którego na pierwszy rzut oka nie mogła rozpoznać. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że widziała go parę minut wcześniej. W swoim koszmarze.
 - Widzę, że wstałaś - posłał jej delikatny uśmiech i uważnie zmierzył ją spojrzeniem.
 Nie miała okazji zobaczyć swojego odbicia, ale spodziewała się, że wygląda po prostu strasznie. Podobnie się czuła. Ubrana w stare jeansy i koszulę, włosy związane na szybko w koka, posiniaczone ciało. Nie mogło to wyglądać pięknie. On jednak skupił się na obserwowaniu jej twarzy Widział przerażenie w jej ciemnych oczach, ale i ogromne skupienie. Przyglądała się uważnie. Nie po to, aby zapoznać się z jego wyglądem zewnętrznym, ale aby mieć pod kontrolą każdy jego nawet najmniejszy ruch. Na twarzy miała ślady po krwi, zasinienia. Dolna wargę całkiem niedawno musiała mieć rozciętą, ponieważ teraz została już gojąca się blizna.
 Konieczne było nawiązanie z nią kontaktu. Nie miał pojęcia dlaczego uciekała. W sumie nie był nawet pewien jaki cel był jej wyczerpującego biegu. Nie podobały mu się ślady krwi na jej dłoniach, które w momencie spotkania były jeszcze świeże. Wyczuwalny w każdym zakątku ciała strach zmusił go do zabrania jej do domu, a nie odesłania na pogotowie, a później na policję. Był to być może ryzykowny krok, ale biło od niej coś wyjątkowego, coś czego słowami opisać nie potrafił.
 - Usiądź spokojnie i zjedz. Jeśli będziesz jeszcze głodna, to przyniosę więcej - czuł się dziwnie mówiąc, a nie otrzymując nic poza przeszywającym spojrzeniem.
 Bianka posłusznie usiadła na pufie i szybko pozbyła się wszystkiego co było na talerzu. Poczuła ogromną ulgę w żołądku, która nieco ją uspokoiła. Nadal miała jednak przed oczami sen, w którym pojawił się ten sam mężczyzna.
 - Chcesz skorzystać z łazienki? Powinienem mieć tutaj jakieś ubrania pasujące na ciebie, moja siostra często zostawia jakieś żeby mieć co założyć w razie niespodziewanej wizyty - zaśmiał się pod nosem na przypomnienie swojej szalonej, młodszej siostrzyczki.
 Zawsze była jego skarbem i uwielbiał, kiedy odwiedzała go. Robiła to tak często, jak tylko pozwalała jej praca i studia. Tęsknił za nią, ale cieszył się, że spełnia swoje marzenia.
 - Chętnie - wyrwał go z zamyślenia cichy głos jego towarzyszki.
 Niespodziewanie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odezwała się i potraktował to jako szybki, mały sukces. Zabrał pusty już talerz i na parę minut zniknął z sypialni. Odstawił naczynie do zlewu, a następnie szybko pokierował się do pokoju, który zawsze pozostawiał dla jego małej Evelyn. Nie zdarzyło mu się wcześniej przeszukiwać jej cztery ściany, ale tym razem była po prostu taka potrzeba.
 Odnalazł potrzebne rzeczy i ponownie znalazł się w miejscu, gdzie siedziała Bianka. Bez słowa położył obok niej złożone w kostkę ubrania.
 - Chodź, pokażę ci łazienkę - zwrócił się do niej, a dziewczyna posłusznie poszła za nim.
 Będąc na korytarzu, dostrzegła ogromną ilość drzwi. Zgubiłaby się, gdyby nie pokierował jej w odpowiednie miejsce. W sumie zdziwiła się, że mieszkał sam - przynajmniej tak wywnioskowała, skoro odważył się przyprowadzić obcą osobę - i potrzebował tyle przestrzeni.
 - Świeże ręczniki masz tutaj - wskazał na biały, złożony materiał - wszystkie potrzebne rzeczy znajdziesz w tej szafce - dodał, ukazując odpowiedni mebel. - Nie musisz się śpieszyć. Muszę zadzwonić do siostry, więc w tym czasie spokojnie doprowadź się do porządku - posłał jej uśmiech, nie chcąc aby odebrała źle jego słowa.
 Kiwnęła lekko głową, a ona pozostawił ją samą. Przez chwilę tkwiła w miejscu. Wzrok utkwiony miała w miejsce, gdzie sekundy temu stał mężczyzna. Wykonywała posłusznie jego polecenia, ale nadal nie miała pojęcia co planuje i jaki ma cel w byciu dobrym dla niej. Nie pamiętała kiedy ktoś ostatnio martwił się o nią i sądziła, że tym razem też nie są to czyste intencje nieznajomego. Nieznajomego ze snu.
 Postanowiła skorzystać z chociażby tej chwilowej dobroci. Marzyła o prawdziwej kąpieli już tak długo, że teraz nie mogła sobie odmówić tej małej przyjemności. Napuściła do wanny wody, a w tym czasie zdjęła z siebie stare ubrania, pozostając w samej bieliźnie. Odnalazła lustro i dokładnie przyjrzała się dziewczynie, która również wpatrywała się w nią. Nie myślała o tym co się działo, o tym co zrobiła przed ucieczką, rozmyślała jedynie o tym, jak odnaleźć się w nowej sytuacji. Miała nadzieję, że teraz będzie lepiej, a być może ktoś w końcu zechciał jej pomóc. Nie ufała nieznajomemu, ale musiała po części oddać się biegom wydarzeń, aby mieć czas na znalezienie rozwiązania.
 Zanurzyła się w wodzie. Miała wrażenie, że wszystkie problemy spływają z niej, wraz z oczyszczaniem z brudu ciała. Kojące zapachy kosmetyków pozwoliły jej na chwilę relaksu. Uśmiechała się sama do siebie.


"Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin"


 Przebrana w czyste ubrania wyszła na korytarz. Zaczęła nasłuchiwać, aby odnaleźć mężczyznę. Długa kąpiel nastawiła ją nieco bardziej pozytywnie do sytuacji.
 - Lepiej? - pytanie zza jej pleców, zaskoczyło ją tak bardzo, że odruchowo skuliła się, chowając twarz w dłonie.
 Szybko zdała sobie sprawę, że musi to wyglądać komicznie w jego oczach, więc wyprostowała się, przeczesując palcami mokre włosy. Spuściła wzrok, nie chcąc widzieć jego reakcji. Nie mogła nic poradzić na to, że dźwięki, raptowne ruchy, wszystko w sumie mogło wprowadzić ją w stan, kiedy w głowie miała tylko obronę i ucieczkę przed ojcem.
 - Spokojnie - przerwał panującą ciszę. - Nie bój się mnie. Naprawdę nie chce ci zrobić krzywdy. Co najwyżej pomóc, ale tylko jeśli będziesz chciała - posłał jej delikatny uśmiech.
 - Przepraszam - odparła cicho.
 - Nic się nie stało - zamilkł na moment. - Właśnie kończyłem robić kolację, więc może skusisz się? - zapytał radośnie.
 - Która godzina? - uniosła brwi w geście zdziwienia.
 Sądziła, że jest ranek. Nie odpowiadało to kolacji, więc chciała się upewnić. Zdawała sobie sprawę, że kąpiel zabrała jej więcej czasu niż zwykle, ale nie aż tyle.
 - Siódma. Obudziłaś się grubo po czwartej - wyjaśnił.
 - Ach tak - mruknęła pod nosem. - Chętnie coś zjem - dodała już głośniej.
 - W takim razie zapraszam na danie dnia, makaron zapiekany z wędzonym łososiem - w jego głosie dało się usłyszeć udawany włoski akcent.
 Weszli do kuchni. Utrzymana była w barwach biało-czarnych. Jasne ściany uzupełnione były ciemnymi meblami. Na środku mieścił się duży blat do przygotowywania posiłków. Po jego prawej stronie stała lodówka, a obok niej kuchenka. Szafki ustawione były tradycyjnie na podłodze, a nad nimi wisiało ich drugie tyle. Dostrzegła liczne narzędzia kuchenne, które nadawały uroku temu pomieszczeniu i aż prosiły się o użycie. Nowoczesność była widoczna gołym okiem i najwyraźniej włożył dużo pracy w to, aby wszystko prezentowało się w ten sposób.
 Ich celem była jednak jadalnia, do której prowadziły kolejne drzwi. Nie była duża. Wyposażona w średni stół, krzesła i barek. Pokój utrzymany był tym razem w odcieniach brązu. Na blacie rozłożone były sztućce, dwa talerze, serwetki, szklanki, miska z owocami oraz dzbanek z sokiem jabłkowym. Na środku położone było główne danie, które kusiło swoim zapachem.
 Odsunął krzesło, aby mogła usiąść. Zajęła miejsce, chociaż czuła się nieswojo kiedy naprzeciwko niej to samo zrobił mężczyzna. Starała się skupić na urokliwym domu, tak bardzo różnił się od tego, który oglądała przez tyle lat.
 - Jak masz na imię? - z zamyślenia wyrwał ją głos bruneta. - Wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej, ale całkiem o tym zapomniałem - posłał jej przepraszający uśmiech. - Damien.
 - Bianka - odparła krótko, również wyleciało jej to z głowy. - Miło mi.
 - Niespotykane imię. Bardzo mi się podoba. Twoi rodzice, pochodzą z Ukrainy?
 Sięgnął po talerz z jedzeniem, aby nałożyć sobie porcję. Nie dostrzegł zakłopotania dziewczyny na wspomnienie o jej rodzicach.
 - Mama była Ukrainką - przyznała cicho.
 Damien był zakłopotany. Mówienie o matce w czasie przeszłym mogło wskazywać na jedno.
 - Wybacz - skwitował.
 - Nic się nie stało. Skąd mogłeś wiedzieć. To było już tak dawno temu, że zdążyłam się z tym oswoić - posłała mu delikatny uśmiech, nie chciała aby było mu głupio.
 Lubiła wracać pamięcią do tych dni, kiedy mama żyła. Bianka zawdzięczała wiele jej urodzie. Śmiało można stwierdzić, że były do siebie podobne. Chociaż to Katerina miała więcej uroku według Bianki. Poruszała się tak, jakby grawitacja dla niej nie istniała. Delikatny chód można było porównać do ruchu ptasich skrzydeł. W mocno brązowych oczach szalały iskierki, które mówiły o jej niebanalnym poczuciu humoru, dodatkowo można było dostrzec w nich opiekuńczość i oddanie. Ta kobieta była w stanie zrobić wszystko dla tych, którzy bardziej tego potrzebowali. Była spokojna i opanowana, ale kiedy nadarzało się niebezpieczeństwo, była waleczna niczym lwica.
 Długie, ciemne włosy okalały jej twarz, a blada cera odznaczała się na ich tle. Figurę miała idealną. Nie była chuda, ale te dodatkowe kilogramy były jej atutem. Ubierała się kobieco, lubiła podkreślać swoje plusy w sposób subtelny.
 Być może Bianka idealizowała swoją matkę, ale ona zawsze była jej boginią. Pamiętała dokładnie każdą chwilę spędzoną z nią. Była jej upragnioną i jedyną córką. Rozpieszczała ją, ale tak aby zdawała sobie sprawę, że nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale można to osiągnąć poprzez ciężką pracę. Wpajała jej, że marzenia to najpiękniejsze plany, do których należy uparcie dążyć. Dlatego Bianka wierzyła, że będzie lepiej. Mimo nagłej zmiany sytuacji i koszmaru jaki zapewnił jej ojciec.
 - Smacznego - dopiero teraz dostrzegła, że na jej talerzu pojawiła się kolacja.
 - Dziękuję - zwróciła się do Damiena, który stał obok niej. - Zamyśliłam się.
 - Jedz - polecił, a ona kiwnęła głową.
 Spożywali w ciszy. Oboje pogrążeni we własnych myślach. Damien głównie skupił się na dziewczynie, która była dla niego wielką zagadką. Chciał zadać tyle pytań, ale musiał dobierać odpowiednie słowa i znaleźć właściwy czas. Nie miał na celu wystraszenia jej, ale musiał wyjaśnić kilka niejasności.
 Dostrzegł w niej tyle bólu i strachu, kiedy dostrzegł ją po raz pierwszy. Nie wiedział jak zareagować. Podarte ubrania, rozczochrane włosy, brud na każdym odkrytym skrawku ciała i ta krew na rękach. Nie należała do niej, ale nie dopuszczał do siebie myśli, że ta drobna istota mogła kogoś skrzywdzić, albo co gorsza - zabić.
 Rozmowy nie mógł uniknąć, jednak wolał odłożyć to na kolejny dzień. Ona i on musieli się z tym oswoić.

"Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani"


 Bianka leżała już na łóżku, a Damien w tym czasie posprzątał po kolacji. Był zmęczony, więc po szybkim prysznicu skierował się do sypialni. Miękka pościel szybko skłoniła go do ucieczki w świat Morfeusza.
 Ona za to kolejne minuty wpatrywała się w sufit. Miała wrażenie, że te parę godzin było snem, a teraz wróciła do rzeczywistości. Była noc. Nasłuchiwała kroków ojca, które miały być poprzedzeniem kolejnego koszmaru.
 Nie mogła wytrzymać w jednym miejscu. Oblała się potem, a nawet nie była przykryta. Ubrana była jedynie w długą koszulkę i spodenki, więc nie mogła stwierdzić, że przez to jest jej tak gorąco.
 Wstała. Pragnienie przerosło ją i musiała znaleźć chociaż trochę wody. Starała się uspokoić, ale każdy skrawek jej ciała drżał.  Cudem dotarła do kuchni i tam poszukiwała czegoś do ochłody.

 Damien należał do osób, które mają lekki sen. Nic więc dziwnego, że zbudziły go kroki. Martwił się o Biankę i wolał upewnić się, że wszystko jest w porządku. W tym celu skierował się do pomieszczenia, z którego dochodziły odgłosy. Dźwięk trzaskania drzwiczkami od szafek był coraz głośniejszy, więc przyśpieszył.
 - Bianka, spokojnie - uniósł nieco głos, aby mogła usłyszeć go w tym hałasie.
 Brązowowłosa zareagowała dopiero po trzykrotnym powtórzeniu przez niego słów.
 - Zostaw mnie! - krzyknęła, co mocno go zdziwiło. 
 Niewiele myśląc podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, aby uniemożliwić jej ruchy. Szarpała się tak mocno, że mimo dużej siły, nie mógł dać sobie z nią rady. 
 - Nie dotykaj mnie! Nie pozwolę ci zrobić tego kolejny raz! - zaczęła płakać, była w takim amoku, że nie w sposób było przywrócić ją do porządku.
 - Nie chcę cię skrzywdzić.
 - Kłamiesz! - uwolniła rękę i uderzyła go z całej siły w twarz. - Nie pozwolę ci, nie pozwolę ci... - powtarzała niczym mantrę.
 Policzek piekł go, chociaż nie zraniła go tak bardzo. Bezradność sprawiała gorsze cierpienie. Nie wiedział nawet kiedy dziewczyna kopnęła go w brzuch, wyzwalając się z jego sideł.
 - Bianko! - wyjąkał.
 Nie reagowała. Sięgnęła do szuflady i wyciągnęła nóż kuchenny. Podobny do tego, który parę godzin wcześniej użyła na swoim ojcu. Spojrzała na swoje odbicie w ostrzu, a następnie na zgiętego w pół mężczyznę. 
 Kiedy podniósł wzrok, dostrzegł jej nieobecne spojrzenie, a w dłoni broń. Ogarnęło go przerażenie. Bianka w żaden sposób nie przypomniała tej spokojnej osoby, która jadła z nim kolację.
 - Nie zabiłam cię wcześniej, ale teraz to zrobię, nie skrzywdzisz mnie więcej - warknęła przez zaciśnięte zęby - tato - dodała.
 - To ja, Damien! - krzyknął.
 Dziewczyna zamachnęła się, ale złapał ją za nadgarstek. Nie chciał jej skrzywdzić, ale musiał coś zrobić, aby ocalić również siebie. Wytrącił jej z ręki nóż i mimo krzyków, siłą zaciągnął ją do łazienki. Zamknął drzwi na klucz, a sam szybko odnalazł telefon.
 - Policja?


"Lecz jakże kruche bywa szczęście

W nietrwałym świecie z porcelany"




 Rozdział pojawił się z ogromnym opóźnieniem, ale jest! Tym razem nie obiecuję kiedy pojawi się kolejny. Na chwilę obecną zapraszam do czytania i wyrażania szczerej opinii. Mile widziana ta bardziej rozbudowana. Dziękuję!